Turban i obawy przed krytyką innych

Turbany zawsze były częścią stylizacji, która wydawała mi się bardzo trudna. Nie wiedziałam jak powinny się prezentować, z czym je zestawiać i przede wszystkim – czy nie wyglądam w nich po prostu zabawnie!
Widywałam turbany u kobiet w internecie, czasem również na ulicach, ale gdy sama je przymierzałam – czułam się bardzo niepewnie.


Po raz pierwszy turban założyłam trochę ‚z przymusu’ – szykując się na większe wyjście, miałam na głowie poupinane wsuwkami loki, a koniecznie musiałam wyjść z domu. Wydał mi się wtedy mniejszym złem, niż głowa pełna wsuwek. Byłam ogromnie zaskoczona, ponieważ tego dnia usłyszałam sporo komplementów!

Po powrocie spojrzałam w lustro raz jeszcze, tym razem mniej krytycznie. Gdy wyszliśmy później na zdjęcia – zrobiliśmy w tym turbanie całą sesję (niedługo Wam ją pokażę!) z której byłam bardzo zadowolona, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że uprzedzenie było jedynie w mojej głowie.
Zdałam sobie sprawę, że nie byłam pewna reakcji innych i tego, czy będę czuć się w nim dobrze!

Cieszę się, że otworzyłam oczy – powinniśmy nosić to, co nam się podoba, a nie to, co łatwo zaakceptować ponieważ jest znane i bezpieczne. Co może stać się w najgorszym wypadku? Ktoś powie nam coś nieprzyjemnego na ulicy albo nie da lajka w internecie? Gdy o tym teraz pomyślę, brzmi to wręcz zabawnie.
Każdy ma jednak prawo na chwilę stracić pewność siebie, może po to, by później powstać jak feniks z popiołów i całkowicie inaczej spojrzeć na podejście innych do tego, co nosimy.

Turban, czyli wisienka na torcie zestawu
Zostawmy teraz temat pewności siebie (mam nadzieję, że tymi słowami choć jednej z Was dodałam odwagi do noszenia tego, co Wam się podoba – już to będzie dla mnie ogromnym sukcesem) i przejdźmy do modowej części tego wpisu.

Cały zestaw jest bardzo prosty i uważam, że to właśnie turban nadał mu charakteru. Wyróżnia się na tle pozostałych, spokojnych elementów (utrzymanych w barwach ziemi) i jest dla nich świetnym, kolorowym przełamaniem.
Dwurzędowa wełniana marynarka klubowa (trochę odbiegająca kolorem i krojem od klasycznego wzorca) stanowi świetny wiosenny zamiennik dla płaszcza. Dobrałam do niej karmelowe spodnie o dosyć nietypowej dla mnie długości, które rozjaśniły całość i nadały pewnej lekkości, by nie powiedzieć – „włoskiej nonszalancji”. Brązowa galanteria w krokodyli wzór świetnie sprawdzi się na co dzień, szczególnie w zestawach nieformalnych, nadając im vintage’owego charakteru.

Najważniejsze pytanie – jak nosić turban?
Ważne jest dopasowanie go do całego zestawu. Jest to dosyć ‚mocny’ element, więc jestem ostrożna przy doborze reszty. Jeśli apaszka czy chustka, z której robimy turban, jest we wzór – postawiłabym na to, by pozostałe rzeczy były gładkie, raczej proste i uniwersalne, unikając tym samym ‚jarmarcznego’ efektu.
W drugą stronę działa to podobnie – przy kwiecistej sukience do ziemi, zdecydowałabym się na możliwie najprostszą, najlepiej jednokolorową apaszkę.


Mała rada ode mnie: pamiętajcie, by turban nie był za ciasno zawiązany na głowie! Pojawić może się wtedy efekt ogromnej twarzy i bardzo małej w stosunku do niej głowy. Najlepiej założyć go do rozpuszczonych włosów lub (w przypadku spiętych) wypuścić kilka kosmyków z boków twarzy – pozwoli to zachować odpowiednie proporcje.






Apaszka zawiązana w turban – vintage
Koszula, marynarka – Silky Mood
Spodnie – vintage
Torebka – A. Cloud
Buty – Berwick
Zdjęcia wykonał – Bart Forrester
Niezwykle szykowne połączenie – świetne przełamanie palety kolorystycznej stylizacji!🖤